czerwca 15, 2017

MY SAVINGS PLAN czyli próba pokonania chaosu finansowego

Jest! 10 dzień każdego miesiąca. Wydaje Ci się, że teraz to już na pewno wszystkie wydatki rozplanujesz tak, że za rok na Twoim koncie będzie jakaś okrągła suma, która pozwoli na ulubioną bluzkę i wczasy w ciepłych krajach. I o ile na wczasy jesteś w stanie poczekać, bo figura jeszcze nie ta i z urlopem może być ciężko, to w głowie pojawia się myśl, że jedna bluzka budżetu nie zrujnuje. I na tą drugą też sobie pozwolisz, bo takiego koloru w szafie brak. Zaraz zaraz. Do takiej pięknej bluzki konieczna jest spódnica, a w sklepie internetowym właśnie znalazłaś kody rabatowe. Jak tu nie skorzystać. Brzmi znajomo? Tak, to także moja historia.





Od jakiegoś czasu bardzo dręczyło mnie poczucie, że pieniądze rozpływają mi się pomimo, że żadnych konkretnych inwestycji nie robię. I kiedy życie postawiło mnie pod ścianą, byłam pewna, że przecież nic nie kupowałam to na koncie powinno być trochę grosza. A tu niespodzianka. I wtedy jakbym dostała pstryczek w nos. Zaraz. Jeśli nie robiłam znaczących inwestycji, żadnego wyjazdu pod palmy nie pamiętam, nic nikomu nie pożyczałam to gdzie są moje pieniądze?


W głowie zaświeciła się lampka, że tak być nie może. Kilka dni myślałam i wymyśliłam. Najlepiej zacząć od początku. Jeżeli nie wiem gdzie podziały się pieniądze, to muszę zacząć kontrolować wydatki. Wzięłam zwykła kartkę papieru ksero. Jest to świetny sposób, ze względu na to, że każdy może dostosować formę do swoich potrzeb i estetyki. Swoją drogą, z  racji tego, że zachwycam się pięknymi bullet journal planerami jest to świetna okazja do niezobowiązującego treningu. Na kartce zapisałam swoje przychody. Może to być wypłata, dochody z dodatkowych zleceń, wygrany milion w lotto, nadprogramowe kieszonkowe od babci czy wartość urodzinowej karty podarunkowej. Pod przychodami znajduje się miejsce na wydatki. I tu najważniejsze. Patrząc na swoim przykładzie największym problemem u mnie jest zbliżeniowa płatność kartą. Bo 3 złote za drożdżówkę czy batonik ucieka niezauważone. Ale już po pomnożeniu tego przez 7 dni w tygodniu czy 30 w miesiącu zmienia postać rzeczy. Dodatkowo, jeżeli nie muszę wyjąć (namacalnie) pieniędzy z portfela, nie odczuwam tego, że je wydaję. W związku, że staram się ograniczać niezdrowe jedzenie postanowiłam, że zdrowe kanapki zrobione w domu będą lepsze. Dla portfela i figury. Następną rzeczą, która mam nadzieję pomoże uzmysłowić mi gdzie uciekają pieniądze jest zbieranie paragonów. Nawyk którego nigdy nie miałam. Pod koniec miesiąca podliczę wszystko i będzie jasne czy to jedzenie, ubrania, kosmetyki czy inne rzeczy oddalają mnie od wymarzonych wakacji. Mój savings plan zawiera miejsce na wydatki, które są konieczne w danym miesiącu - wizyta u dentysty, imieniny cioci czy wesele przyjaciółki oraz wydatki ważne, ale takie, które mogą poczekać na następny miesiąc. I tutaj mowa o wizycie u fryzjera czy nowym tuszu do rzęs. Może będzie okazja opróżnić zapasy kosmetyczne z domowych szafek? Postanowiłam notować też swoje zachciewajki. Dużą część wydatków stanowią u mnie niezaplanowane zakupy kosmetyczne, ubraniowe czy zwykłe głupoty z Pepco i Alliexpress. Dlatego teraz zapisuję, co chciałabym kupić i odkładam to na jakiś czas. Najczęściej po tygodniu stwierdzam, że jest mi to całkowicie zbędne, albo trafiam na jakiś korzystny kod rabatowy i wtedy jeśli widzę, że stan mojego konta na to pozwala - kupuję. Kolejną rzeczą jaką uczyniłam by ratować swój portfel było założenie konta oszczędnościowego. Właśnie 10 każdego miesiąca wykonuję przelew na określoną z góry kwotę.


Taki stały podgląd na to wszystko pozwala mi regularnie kontrolować ile pieniędzy mam, ile mogę zaoszczędzić i na co sobie pozwolić. Czekam z niecierpliwością na koniec miesiąca,żeby móc zweryfikować czy mój savings plan jest skuteczny.

Jakie są Wasze sposoby na oszczędzanie? A może nie macie z tym problemu i nie musicie podejmować konkretnych kroków?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 nie-pospolicie , Blogger
Logo wektory designed by Freepik